Egzaminacyjnie


/Kwiecień 12, 2019

Ostatnimi czasy (a może po prostu ostatnio?) paru ludzi – konkretniej moi znajomi – zamartwiało się egzaminami gimnazjalnymi. W końcu, jak wiadomo, w dużej mierze decydują one o dostaniu się do wymarzonych liceów czy innych szkół.
Gimnazjaliści gorączkowo sprawdzali wyniki, liczyli sobie punkty z poszczególnych części i wyklinali się w duchu za drobne pomyłki. Za chwilę złożą papiery do szkół, dostaną wyniki tych niesamowicie stresujących testów, a we wrześniu zaczną naukę wśród nowych ludzi, nauczycieli i ogólnie wszystkiego innego.

Moje przemyślenia nie biorą się więc znikąd, a mają nawet dość solidną podstawę. A czego konkretnie dotyczą?
Dwa lata temu to ja byłam jedną z tego tłumu. To ja losowałam jeden z numerków decydujących o miejscu, które miało mi przypaść. To ja podliczałam sobie te punkty, choć nie ze stresem, a z wiedzą, że niezależnie od wyniku znajdę się tam, gdzie chciałam.

Może ktoś uzna to za próbę uspokojenia zestresowanych gimnazjalistów, nie mogę temu zaprzeczyć. Wciąż uważam, że egzaminy nie powinny być aż tak kluczowe.
Po prostu zdałam sobie sprawę, że czas mija tak szybko, zdecydowanie za szybko.

Za rok to właśnie ja będę jedną z nich. Nie mam jednak na myśli rzeszy gimnazjalistów, a licealistów.
Maj. Matura. Egzamin decydujący o (przynajmniej tej najbliższej) przyszłości. Pisemny i ustny. Podstawy i rozszerzenia.

Z jednej strony trudno zrozumieć mi nastolatków przejmujących się tym, czy dostaną się, na przykład, do wymarzonego liceum. Z drugiej, jak najbardziej się z nimi utożsamiam. Już czuję ten przedmaturalny stres i boję, że najzwyczajniej w świecie nie dam rady.

Od paru testów, które nawet nie sprawdzają wiedzy dokładnie, zależy nasza przyszłość.
Smutne.

Wiktoria

Komentarze

Popularne posty