Egzaminacyjnie
/Kwiecień 12, 2019
Ostatnimi czasy (a może po prostu ostatnio?) paru ludzi – konkretniej moi znajomi – zamartwiało się egzaminami gimnazjalnymi. W końcu, jak wiadomo, w dużej mierze decydują one o dostaniu się do wymarzonych liceów czy innych szkół.
Moje przemyślenia nie biorą się więc
znikąd, a mają nawet dość solidną podstawę. A czego konkretnie
dotyczą?
Dwa lata temu to ja byłam jedną z
tego tłumu. To ja losowałam jeden z numerków decydujących o
miejscu, które miało mi przypaść. To ja podliczałam sobie te
punkty, choć nie ze stresem, a z wiedzą, że niezależnie od wyniku
znajdę się tam, gdzie chciałam.
Może ktoś uzna to za próbę
uspokojenia zestresowanych gimnazjalistów, nie mogę temu
zaprzeczyć. Wciąż uważam, że egzaminy nie powinny być aż tak
kluczowe.
Po prostu zdałam sobie sprawę, że
czas mija tak szybko, zdecydowanie za szybko.
Za rok to właśnie ja będę jedną z
nich. Nie mam jednak na myśli rzeszy gimnazjalistów, a licealistów.
Maj. Matura. Egzamin decydujący o
(przynajmniej tej najbliższej) przyszłości. Pisemny i ustny.
Podstawy i rozszerzenia.
Z jednej strony trudno zrozumieć mi
nastolatków przejmujących się tym, czy dostaną się, na przykład,
do wymarzonego liceum. Z drugiej, jak najbardziej się z nimi
utożsamiam. Już czuję ten przedmaturalny stres i boję, że
najzwyczajniej w świecie nie dam rady.
Od paru testów, które nawet nie
sprawdzają wiedzy dokładnie, zależy nasza przyszłość.
Smutne.
Wiktoria
Komentarze
Prześlij komentarz